Podobno najlepiej zaczynać od początku, więc muszę cofnąć się o prawie 20 lat kiedy byłem nastoletnim chłopakiem a życie stało przede mną otworem. A jakie to było życie? Wtedy wydawało się ono dla mnie całkiem zwyczajne. Jestem jedynakiem, więc niczego mi nie brakowało. Nauka, dom, koledzy tak bezstresowo leciał dzień za dniem. Religia, kościół nigdy mnie specjalnie nie interesowały. Już na bierzmowanie w podstawówce koledzy zaciągnęli mnie prawie siłą, bo dla mnie było wszystko jedno. Od najmłodszych lat uważałem się za ateistę.
Lata leciały, przybywało „mądrości” a ja coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że Boga nie ma. Lubiłem rozmawiać z ludźmi myślącymi inaczej i miażdżyć ich argumentami, moim konikiem była ewolucja. Jak bardzo lubiłem zaginać tych wszystkich pobożnych i niedouczonych ludzi. Często czułem się lepszy od nich, nie piłem, nie paliłem, nie szlajałem się po dyskotekach więc cóż mogli mi zaoferować. Ucząc się w LO poznałem ludzi myślących podobnie jak ja, fajni koleżkowie do rozmów. Pewnego dnia jeden z nich, mój dobry kumpel z klasy, przyszedł do szkoły jakiś inny, robił dużo szumu wokół siebie, dyskutował zawzięcie wspominając coś o Biblii. Pomyślałem, że koleżka zwariował, ale ciekawość wzięła górę i wypytałem go o szczegóły. Gadał coś o jakiś ludziach spotykających się w mieszkaniu, gdzie czytają Biblię i modlą się. Słuchałem i wiedziałem już na pewno odbiło mu na maxa. Pomyślałem trzeba ratować kumpla więc wziąłem ze sobą drugiego kumpla i poszliśmy razem obejrzeć tych dziwaków i przy okazji porobić sobie z nich jaja. Z wesołą miną i w bojowym nastroju wszedłem do mieszkania, gdzie miało odbyć się spotkanie. Wszedłem jako ateista a wyszedłem jako człowiek pragnący iść za Jezusem.
To był nokaut ze strony Pana Boga, bez długich jałowych dyskusji, wzajemnego przekonywania się. Był to strzał między oczy i poddałem się. Nie jestem w stanie tego, co się stało racjonalnie wytłumaczyć, w jednym dniu stałem się innym człowiekiem. To był cud inaczej nie umiem tego wyjaśnić. To co się nie zmieniło to chęć do dyskusji z myślącymi inaczej a ewolucja to dalej mój konik tylko w innym sensie.
Jaki miało to wszystko wpływ na moje następne 20 lat życie i jak połączyło się to wszystko z motocyklami o tym chętnie podzielę się z każdym kogo to interesuje.